czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 3

   Polecam soundtrack do rozdziału: 
Duke Dumont - I Got U 

     Przeglądałam Tumblra, co chwila reblogując nowe obrazki, ciekawe fotografie. W słuchawkach leciała spokojna muzyka, a dokładniej 'I See Fire' [1]. Próbowałam nie zwracać uwagi na latające w powietrzu przedmioty, rzucane przez dobrze bawiące się osoby, z końca autokaru. Na piski pustych dziewczyn, także. Nie kiedy było to zbyt trudne, musiałam walczyć ze sobą, by nie powiedzieć im paru przemyślanych, niemiłych słów. Nie wiem skąd u mnie tyle nienawiści. Na codzień jestem raczej wesoła, dużo się śmieję. Jednak ta sytuacja doprowadza mnie do szału. Nie wiem ile tu wytrzymam. Muszę w razie czego rozważyć jakąś ucieczkę. To może się udać. 
     Ucieszyłam się niezmiernie, kiedy umięśniony mężczyzna głosił, że niedługo będziemy na miejscu, więc powinniśmy szykować się już powoli do wyjścia. Tak też zrobiłam, schowałam książkę, spoczywającą wcześniej na moich odsłoniętych udach, a telefon i słuchawki schowałam do kieszeni szortów. 
     Wysiadłam z pojazdu jako jedna z tych ostatnich. Nie widziałam sensu w przepychaniu się do wyjścia. No bo gdzie ma mi się spieszyć? Na pewno nie tam.
Odebrałam swoją walizkę, przypominając sobie jednocześnie o jej ciężarze, co spowodowało u mnie grymas zrezygnowania. 
Wszyscy zebrali się w półkole na żwirowej drodze, naprzeciwko dwóch opiekunów z listami obecności, gdzie jeszcze przed chwilą stał autokar. Ponownie nas przeliczono i zaczęto rozdzielać do pojedynczych domków letniskowych. Nie chciało mi się tego wszystkiego słuchać więc usiadłam na wystającym krawężniku, chowając się w cieniu jak najdalej słońca. Słońce okropnie prażyło, nie zdziwiłabym się zbytnio, jakby ktoś tu zemdlał. 
     Wywoływano po kolei nazwiska, umieszczając po parę osób w jednym domu. Mijały minuty, a ja dalej nie słyszałam swojego imienia, nazwiska, bądź tego i tego. Reszta osób stała już w grupkach z kluczami w rękach, niektórzy już się nawet oddalali. W końcu zobaczyłam, że jestem sama z opiekunami. 
Może mi ktoś powiedzieć co się dzieje? 
Podeszłam do dorosłych, którzy emocjonalnie o czymś dyskutowali z poważnymi minami. Zwrócili na mnie swoją uwagę. Blondynka zaczęła mówić. 
 - Kochanie, wyszło pewne nieporozumienie i źle obliczono miejsca do spania. Nie zostało ani jedno miejsce w domu u dziewcząt. Jesteśmy zmuszeni przydzielić Cię do chłopców. - oznajmiła. 
Zmarszczyłam brwi zdziwiona, pełna obaw. Nie wiem czym ja sobie zawiniłam, że los się na mnie tak mści. Jak ja mam spać w jednym pomieszczeniu z napalonymi siedemnastolatkami?! To jest śmieszne, nie wierze. 
 - Ale spokojnie, Jade. Możesz czuć się bezpiecznie. My już o to zadbamy. - mężczyzna poklepał mnie po plecach, wręczając klucz z numerem 5. Od teraz to moja pechowa liczba. 
Kobieta na odchodne posłała mi pokrzepiający uśmiech. Wzięłam swoje rzeczy i skierowałam się na wprost w stronę zielonego terenu. Po minięciu paru wysokich drzew i krzewów zauważyłam stojące drewniane domki. 
Ugh, muszę przygotować się na najgorsze. 
 




[1] I See Fire - utwór Eda Sheerana - https://www.youtube.com/watch?v=2fngvQS_PmQ


________________________________

Hej, hej! :)
Oto rozdział trzeci. Wiem, jest trochę krótki, ale postaram się pisać trochę dłuższe. 
Co sądzicie? Może jakieś komentarze?  Jesteście ciekawi co w następnym?
Przepraszam za mało czytelny wygląd bloga. Postaram się to zmienić, jednak dzisiaj nie znajdę na to czasu.


Jeśli już tu jesteś pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz