czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 1

 - Jade, czy jesteś już gotowa? - usłyszałam rozdrażniony głos macochy dobiegający gdzieś z wnętrza domu.
Nic sobie nie zrobiłam z jej ponaglania mnie i dalej siedziałam rozłożona na kanapie w salonie, z kostkami skrzyżowanymi na drewnianym stoliku do kawy, nonszalancko podpierając się na łokciach. Przeglądałam blogi z tumblra, arogancko żując gumę. Z dala mogłam usłyszeń stukanie jej wysokich szpilek, na których widok czułam obrzydzenie. Nie wiem, jak można chodzić w takim czymś.
 - Czy ty jesteś niepoważna?! - wrzasnęła, truchtając energicznie w moją stronę na ugiętych nogach w swojej przykrótkiej sukience odsłaniającej opalone kończyny po niedawnym odwiedzeniu solarium, łapiąc równowagę, co nie było łatwe przy jej ohydnych obcasach.
Połam sobie te szczudła, szmato. 
 - Weź nogi z tego stolika! Wydaliśmy majątek na niego, nie po to, byś trzymała na nim swoje brudne buciory! - szarpnęła za moje nogi, które powróciły na błyszczącą podłogę. Zmierzyłam ją zabójczym spojrzeniem, na co odwdzięczyła się złośliwym uśmiechem, typowym dla jej osoby.
Oh, stul pysk.
I moje vansy nie są brudne, kretynko. 
 Poprawiła sukienkę, wygładzając ją dłońmi, ozdobionymi biżuterią i przesadzonymi tipsami. Wyprostowała plecy, zarzuciła torebkę na ramię, a następnie ubrała swoje drogie okulary przeciwsłoneczne. Stanęła wyczekująco na progu pokoju, w którym obie się znajdowałyśmy.
 - Czy możesz łaskawie się ruszyć? Twój ojciec czeka już na nas w samochodzie. Radzę Ci się pospieszyć. - zasyczała, ostrzegając mnie. Nie mogłam powstrzymać prychnięcia
Przewróciłam oczami i powolnie wstałam z wygodniej sofy. Ubrałam na plecy czarny plecak, gdzie zapakowałam bagaż podręczny w postaci między innymi kosmetyczki, książki i telefonu z słuchawkami. Na całe szczęście tata zadbał wcześniej o zapakowanie mojej walizki do bagażnika, więc nie muszę jej teraz targać. Przeczesałam ręką swoje długie, lokowane włosy o kolorze fioletu pomieszanego z różem. Byłam zadowolona z efektu, jaki uzyskałam po wczorajszym zafarbowaniu i nie przejmowałam się opinią macochy, która uznała, że wyglądam jak małe dziecko. Od dawna używam nietypowych kolorów, a ona od dawna je komentuje. Na głowę nałożyłam czarny snapback, a potem na oczy RayBany. Analizując, czy zabrałam wszystko co potrzebuję i uznając, że jestem gotowa do wyjścia, ruszyłam za kobietą do głównych drzwi.
Tata czekał już na nas w samochodzie. Wsiadłam bez słowa do pojazdu i zapięłam pas.
 - Zapakowałem jeszcze twoją deskorolkę. Myślę, że może Ci się przydać. - odwrócił głowę w stronę tylnego siedzenia, który zajęłam. Pokiwałam głową, w geście, że rozumiem i wlepiłam wzrok w okno, ostatni raz ujmując pustą ulicę, na której uwielbiałam późnymi wieczorami jeździć na desce.
 - Słońce, nie bądź na mnie obrażona, czy zła. Wiesz, że to dla twojego dobra. Nie moglibyśmy zostawić Cię samą na tak długi czas. - złapał mnie za kolano, ale od razu strąciłam jego rękę, na co posmutniał.
Po paru sekundach brązowowłosa małpa dołączyła do nas, siadając obok swojego męża.
 - Możesz, ruszać kochanie. - poinformowała.
Świetnie. 
Po prostu zajebiście. 
Oni w najlepsze jadą sobie na dwumiesięczne wakacje, a mnie wysyłają na jakiś denny obóz. Co to ma być do cholery?! Nie widzę najmniejszej przyjemności w spędzaniu ośmiu tygodni w towarzystwie nieznanej mi młodzieży. Już czuję, jak zaczyna się ten dwumiesięczny koszmar.


1 komentarz: